Alice nie należała do osób, które lubią się narzucać, dlatego nie zaczynała nowego tematu... A straszliwie korciło ją od środka - chciała zobaczyć reakcję Davida, a może posłuchać też odpowiedzi... Wybawieniem okazało się radio, w którym właśnie puścili jej ulubioną piosenkę. Alice kochała muzykę za to, że zawsze pozwalalllla jej się zrelaksować
Odsunęła od siebie wszelkie myśli i po prostu zaczęła śpiewać. Początkowo cicho, ale gdy wokalistka doszła do refrenu, zapewne przechodzący właśnie przez przejście ludzie mogli ją bez problemu usłyszeć.
Ledwie przejechała przez skrzyżowanie, a David ściszył muzykę do minimum i pochylił się lekko w jej stronę.
-Skup się; to tutaj. Nie parkuj zbyt blisko.-Powiedział i z powrotem oparł się wygodnie na swoim fotelu.
Alice zaparkowała na pierwszym wolnym miejscu, jakie udało jej się znaleźć. Ledwie wyjęła kluczyki ze stacyjki, a Davida już nie było w samochodzie. Stał koło maski i ubierał płaszcz, całkowicie nie zwracając uwagi na dziewczynę. Patrzył za to w stronę niewielkiego sklepu, po drugiej stronie ulicy.
Kiedy Alice stanęła koło niego, wyczekująco wpatrując się w jego profil, ten po prostu ruszył przed siebie nie racząc jej ani jednym słowem. Popatrzyła za nim, niepewna, co takiego sprawia, że ten facet ma jeszcze przyjaciół. Kiedy popchnął drzwi od sklepu, Alice śmiało ruszyła przed siebie. Myśl o ojcu, powtarzała sobie co chwilę w duchu. Nie da mu tej satysfakcji, nie wróci z podkulonym ogonem do domu. Przywołała szeroki uśmiech na zaróżowioną od mrozu twarz, poprawiła torbę i poszła za Davidem.
Weszła do sklepu i oglądnęła się zdezorientowana. Po lewej stronie znajdowała się kasa i ciągnąca od niej kolejka. Za nią ustawione zostały poziomo trzy rzędy półek. Po prawej stronie znajdowała się "bramka" dla wchodzących... I ani śladu bruneta. Szybkim krokiem skierowała się w stronę głównej alejki między półkami. David stał przy pierwszym szeregu, poświęconemu magazynom.
-Teraz chyba możesz mi powiedzieć, co robimy?-Powiedziała stając koło niego. Przez niewielkie dziury między kolejnymi rzędami magazynów dla dzieci, widać było kasę. A dokładniej; kasjerkę.-Śledzimy ją?
-Nie.-David chwycił pierwszą z brzegu gazetkę i otworzył ją na chybił trafił. Udawał, że czyta coś, co go niezwykle zainteresowało.-Tylko ją chwilowo obserwujemy.-Dodał zerkając ponad bliżej nieokreśloną treścią. Alice postanowiła odpuścić sobie taką przykrywkę.
-To ja tu się akcji w stylu Jamesa Bonda spodziewałam, a ty organizujesz zabawę w chowanego?-Alice zażartowała, nawet cicho się roześmiała, ale przestała pod naciskiem spojrzenia bruneta.
Po kilku minutach miała już gotowy profil personalny dziewczyny. Nie mogła się doczekać momentu, w którym podzieli się z brunetem spostrzeżeniami.
-Przepraszam panią.-Ktoś delikatnie pociągnął ją za tył marynarki. Obróciła się i ujrzała dziewczynkę, góra siedem lat, ubraną wyłącznie w różowe ciuszki.-Czy mogłaby mi pani pomóc?
-Co się stało?-Alice przykucnęła, uśmiechając się promiennie. Od zawsze lubiła dzieci, mimo, że często one nie lubiły jej; była zbyt wysoka i po prostu je onieśmielała.
-Może mi pani podać tą gazetkę?-Dziewczynka wskazała na najnowsze wydanie "Barbie". Alice się podniosła i podała jej ostatni egzemplarz; reszta pewnie została wykupiona... Co za idiota dał takie gazetki tak wysoko?, pomyślała blondynka, porównując wysokość stojaka z wysokością dziecka. Dobre piętnaście centymetrów różnicy.
Alice odwróciła się z powrotem w stronę półki i obserwowała kasjerkę, zapamiętując jak najwięcej szczegółów, które jej zdaniem mogły okazać się istotne. Nie minęło kilka sekund, a usłyszała płacz dziewczynki. Rzuciła jej zaniepokojone spojrzenie.
-Ktoś oderwał prezent.-Mała wskazała na puste miejsce przeznaczone na dodatek.
Alice nie zbyt wiedziała co zrobić, przecież nie wyczaruje nowej gazetki, ani prezentu. Popatrzyła na Davida, chcąc poprosić go o jakieś wsparcie, ale gdy tylko to zrobiła, na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wyrwała mu z rąk magazyn i podała dziewczynce. Ta zobaczyła, że naszyjnik jest na swoim miejscu i uradowana przytuliła się do Alice, a następnie pomachała Davidowi. Ku zaskoczeniu dziewczyny, jego policzki były dziwnie zaczerwienione.
-Chodźmy już lepiej...-Mruknął, co tylko spowodowało, że Alice szerzej się uśmiechnęła.
Brunet żwawo ruszył przed siebie - Alice dogoniła go dopiero przy samochodzie, dziękując w myślach swojemu porannemu "widzimisię"; w szpilkach latanie za tym facetem na pewno byłoby trudniejsze.
-Nie pomyślałeś kiedyś, że można czasem na kogoś poczekać?-Spytała, po odpaleniu silnika.
-Gdybym na ciebie nie czekał, to do agencji wracałabyś na piechotę.-Rzucił, zapinając pas. Alice popatrzyła na niego spod przymrużonych powiek, po czym głośno się zaśmiała. David spojrzał na nią jak na wariatkę.
-Nie wydaje mi się.-Zaczęła, gdy udało jej się uspokoić.-Bo to ja miałam kluczyki!
Brunet też się uśmiechnął, uświadamiając sobie swoją gafę. Bystra dziewczyna, pomyślał spoglądając na nią. Po raz pierwszy dokładniej jej się przyglądnął.
Miała długie blond włosy - ni to proste, ni kręcone - z grzywką na ukos, którą spięła spinką za uchem. Niebieskie oczy były jego zdaniem odrobinę za wąskie, ale pasowały do wysokich kości policzkowych. Prosty nos i pełne usta zdecydowanie dodawały jej uroku... Nie wspominając o radosnym uśmiechu, który praktycznie cały czas gościł na jej twarzy. Dostrzegł dwa lekko krzywe zęby, może było ich więcej - nie nosiła aparatu. Zaczął się też zastanawiać ile Alice ma lat. Stawiałby na osiemnaście, ale styl ubierania wskazywał na to, że jest starsza... Niewiele, ale jednak - rok lub dwa.
-Co sądzisz o Sarah?-Zagadnął David, ponownie skupiając się na misji.
-Hmmm...-Alice przywołała w pamięci potrzebne jej obrazy.-Wykonuje swoją pracę szybko, ale dokładnie, a to świadczy o zaangażowaniu. Jest miła i pomocna, ale też łatwo się denerwuje...
-Podchodzisz do tego od złej strony.-Przerwał jej brunet.-Nie myśl o tym jak o jej charaktystyce. Zastanów się co może mieć wpływ na jej relacje z naszym klientem.Na przykład...-Przerwał na chwilę, by upewnić się, że Alice go słucha.-... nawiązuje kontakt wzrokowy, gdy informuje o należnej sumie pieniędzy; a to oznacza, że może kojarzyć Oscara, skoro ten często tam bywa. Na boku leżała jej torebka, a obok niej dwa romansidła, co oznacza, że najprawdopodobniej jest romantyczką... Nie wspominając o nawiązaniu do sztuki, o którym mówił nam Switch - Sarah pięknie rysuje. Jedynie jej ewentualny partner może okazać się przeszkodą.
-To na pewno.-Alice uśmiechnęła się na wspomnienie Ash i Brada. Zapewne jedyna sprawa agencji "Crystal", która została zaprzepaszczona i to przez jej wkład w związek tamtej dwójki.
Alice zaparkowała tuż przed wejściem do agencji. Wysiadła - o dziwo! - pierwsza. Kiedy David zatrzasnął za sobą drzwiczki, podszedł do niej i wyciągnął w jej stronę rękę. Alice popatrzyła na niego niepewna, co ma zrobić. Brunet dostrzegł jej zażenowanie.
-Kluczyki.-Wyjaśnił. W pierwszym odruchu dziewczyna popatrzyła na niego zaskoczona, ale po chwili zaczęła się śmiać. Podała mu kluczyki od auta, wściekle się rumieniąc. David pokręcił głową rozbawiony i wszedł do agencji. Tym razem jednak poczekał na dziewczynę, dżentelmeńsko przytrzymując przed nią drzwi.
-Switch wyszedł pół godziny temu, a Peter ma już wszystkie informacje.-Oznajmił Taylor, gdy tylko ujrzał szefa. Wskazał na podest, zasłonięty powieszoną na nowo zasłoną. Teatralnym gestem odsunął ją przed dziewczyną, a szybko zasłonił tuż przed nosem Davida.
Alice nie zwracała jednak uwagi na uszczypliwe komentarze Davida, które padały, gdy dostał się na podest. Usiadła koło Petera na dwuosobowej ławie i niemal oczarowana rozglądała się dookoła. Jedna jedyna lampa, dostarczała niewiele światła odciętemu od reszty agencji zakątkowi, tworząc niepowtarzalny urok. Dwie tablice zostały odstawione na bok, a zastąpiła je jedna większa, biała. Na przeciwko niej, na niewielkim stoliku, znajdował się rzutnik podłączony do laptopa, a po obu jego stronach dwie identyczne ławy bez oparcia.
Nagle za jej plecami pojawił się Taylor. Delikatnie poklepał ją po ramieniu i pokazał na sufit. Alice uniosła głowę i ujrzała zawieszone w powietrzu "planety". Nie była pewna na czym dokładnie wisiały - żyłce, nitce, czy drucie - ale efekt był niesamowity. Dziewczyna dostrzegła, że nie jest to odwzorowaniem Układu Słonecznego; planety były powieszone przypadkowo. Wszystkie oprócz jednej - Saturna z ogromnymi pierścieniami, wokół którego reszta ciał niebieskich zdawała się krążyć.
-To jego pomysł.-Oznajmił blondyn, wskazując głową na Davida, który majstrował coś przy kablach. Ściiszył przy tym głos, tak aby tamten ich nie usłyszał.
-To jest niesamowite.-Odparła Alice, także szeptem, z ociąganiem odwracając wzrok od tego cudu.
-Jest też specjalne oświetlenie, efekt jest wtedy tysiąc razy lepszy.-Dodał Taylor.-Ale to ci pokażę, jak sobie pójdzie.
-No dobra...-David wyprostował się i spojrzał na Petera. Ten wstał i podszedł do laptopa. Brunet usiadł na jego miejscu, krzyżując nogi w kostkach.-Teraz się skup, bo dwa razy tego nie puścimy.-Rzucił w stronę Alice.
Alice wyszła z agencji po kilku godzinach ciężkiej pracy nad sprawą Oscara i Sarah. Niejpierw oglądnęli długą i szczegółową prezentację o życiu uczuciowym dziewczyny, a następnie chłopaka. Zapisali wszelkie złe wspomnienia i sytuacje z nimi związane, których postarają się unikać... A potem ułożyli plan zeswatania ich. I plan awaryjny... i awaryjny plan planu awaryjnego.
Jednymi słowy Alice już dawno nie czuła tak wielkiego bólu głowy, spowodowanego natężonym myśleniem.
-Ciężki dzień?-Usłyszała głos za swoimi plecami. Odwróciła się i ujrzała stojącego koło wejścia do kawiarenki mężczyznę. W prawej dłoni trzymał ścierkę, a w drugiej telefon; Alice nie wiedziała, czy skończył, czy dopiero zamierzał przez niego rozmawiać. Jednak jedno było pewne - pracował w tej kawiarni, o czym świadczył przepasany w pasie fartuch z czerwonym napisem "Rubin".
-Nawet bardzo.-Odparła, zachowując jednak neutralny ton; w końcu nie znała tego faceta.
-David pewnie dał ci w kość, zawsze tak robił, robi i pewnie robić będzie.-Powiedział, zarzucając ścierkę na ramię.
-Znasz go?-Zapytała Alice.
-Tak, przyjaźniliśmy się, ale to stare dzieje.-W jego tonie dało się wyczuć gorycz, żal. Dziewczyna miała ogromną ochotę dowiedzieć się o co chodzi, ale uznała, że nie będzie wtrącać nosa w nie swoje sprawy.-Masz ochotę na kawę?-Zaproponował mężczyzna.
-Ogromną.-Alice z uśmiechem weszła do kawiarni. Było to niezwykle przyjemnie urządzone miejsce.
Podłoga wyłożona drewnianymi panelami, ściany w odcieniu beżowym, które rozjaśniały całość pomieszczenia i mnóstwo roślin, dzięki którym wszędzie wyczuć się dało zapach świeżości. Przy oszklonej ścianie stało pięć czteroosobowych stolików. Na przeciwko nich, w odległości, która dawała klientom pewność, że właściciel ich nie podsłuchuje, znajdował się barek. Nie na alkohole, ale oddzielający część dla klientów od "nibykuchni". Za barkiem znajdowały się bowiem blaty, kuchenka, lodówka i wszelki sprzęt kuchenny - dzięki temu klienci mogli zobaczyć jak przygotowywane są posiłki. Przy blacie barku, postawione zostały wysokie krzesła; na jednym z nich usiadła Alice, wieszając torebkę na prostokątnym oparciu.
-Mike.-Przedstawił się mężczyzna, stając po drugiej stronie blatu.
-Alice.-Dziewczyna podała mu rękę i uśmiechnęła się na widok pojedynczych ognistych pasemek w ciemnych włosach chłopaka.
-Jesteś wysoka.-Stwierdził nagle, jakby ta myśl nie dawała mu spokoju. Blondynka roześmiała się.
-Nie da się ukryć, ale z tego co zauważyłam, to mamy taki sam wzrost.-Odparła, przypominając sobie, że mogła mu spokojnie spojrzeć w oczy, gdy otwierał przed nią drzwi kawiarni.
-Fakt.-Mike także się uśmiechnął.-Na co masz ochotę?-Spytał.
-Zaskocz mnie.-Zaproponowała Alice. Do jej wad na pewno należało niezdecydowanie; godzinami mogła wymieniać jeden rodzaj kawy na drugi, bo nagle stwierdzała, że na ten ma większą ochotę.
Po kilku minutach Mike postawił przed nią filiżankę z napojem o przyjemnym, karmelowym zapachu. Unosząca się na nim śmietanka została ułożona w kształt serduszka.
-Na poprawę humoru.-Odparł, podnosząc swoją filiżankę jak do toastu.
~~~~~~~~~~
Na początek chciałam serdecznie podziękować za wszystkie komentarze. Cieszę się, że się wam podoba. Chciałabym też zaznaczyć, że Mike pojawi się na dłużej, ale nie zamierzam zrobić z tego typowego opowiadania o niezdecydowanej między dwoma chłopakami dziewczynie.
Następny rozdział pojawi się na początku następnego tygodnia.
Odsunęła od siebie wszelkie myśli i po prostu zaczęła śpiewać. Początkowo cicho, ale gdy wokalistka doszła do refrenu, zapewne przechodzący właśnie przez przejście ludzie mogli ją bez problemu usłyszeć.
Ledwie przejechała przez skrzyżowanie, a David ściszył muzykę do minimum i pochylił się lekko w jej stronę.
-Skup się; to tutaj. Nie parkuj zbyt blisko.-Powiedział i z powrotem oparł się wygodnie na swoim fotelu.
Alice zaparkowała na pierwszym wolnym miejscu, jakie udało jej się znaleźć. Ledwie wyjęła kluczyki ze stacyjki, a Davida już nie było w samochodzie. Stał koło maski i ubierał płaszcz, całkowicie nie zwracając uwagi na dziewczynę. Patrzył za to w stronę niewielkiego sklepu, po drugiej stronie ulicy.
Kiedy Alice stanęła koło niego, wyczekująco wpatrując się w jego profil, ten po prostu ruszył przed siebie nie racząc jej ani jednym słowem. Popatrzyła za nim, niepewna, co takiego sprawia, że ten facet ma jeszcze przyjaciół. Kiedy popchnął drzwi od sklepu, Alice śmiało ruszyła przed siebie. Myśl o ojcu, powtarzała sobie co chwilę w duchu. Nie da mu tej satysfakcji, nie wróci z podkulonym ogonem do domu. Przywołała szeroki uśmiech na zaróżowioną od mrozu twarz, poprawiła torbę i poszła za Davidem.
Weszła do sklepu i oglądnęła się zdezorientowana. Po lewej stronie znajdowała się kasa i ciągnąca od niej kolejka. Za nią ustawione zostały poziomo trzy rzędy półek. Po prawej stronie znajdowała się "bramka" dla wchodzących... I ani śladu bruneta. Szybkim krokiem skierowała się w stronę głównej alejki między półkami. David stał przy pierwszym szeregu, poświęconemu magazynom.
-Teraz chyba możesz mi powiedzieć, co robimy?-Powiedziała stając koło niego. Przez niewielkie dziury między kolejnymi rzędami magazynów dla dzieci, widać było kasę. A dokładniej; kasjerkę.-Śledzimy ją?
-Nie.-David chwycił pierwszą z brzegu gazetkę i otworzył ją na chybił trafił. Udawał, że czyta coś, co go niezwykle zainteresowało.-Tylko ją chwilowo obserwujemy.-Dodał zerkając ponad bliżej nieokreśloną treścią. Alice postanowiła odpuścić sobie taką przykrywkę.
-To ja tu się akcji w stylu Jamesa Bonda spodziewałam, a ty organizujesz zabawę w chowanego?-Alice zażartowała, nawet cicho się roześmiała, ale przestała pod naciskiem spojrzenia bruneta.
Po kilku minutach miała już gotowy profil personalny dziewczyny. Nie mogła się doczekać momentu, w którym podzieli się z brunetem spostrzeżeniami.
-Przepraszam panią.-Ktoś delikatnie pociągnął ją za tył marynarki. Obróciła się i ujrzała dziewczynkę, góra siedem lat, ubraną wyłącznie w różowe ciuszki.-Czy mogłaby mi pani pomóc?
-Co się stało?-Alice przykucnęła, uśmiechając się promiennie. Od zawsze lubiła dzieci, mimo, że często one nie lubiły jej; była zbyt wysoka i po prostu je onieśmielała.
-Może mi pani podać tą gazetkę?-Dziewczynka wskazała na najnowsze wydanie "Barbie". Alice się podniosła i podała jej ostatni egzemplarz; reszta pewnie została wykupiona... Co za idiota dał takie gazetki tak wysoko?, pomyślała blondynka, porównując wysokość stojaka z wysokością dziecka. Dobre piętnaście centymetrów różnicy.
Alice odwróciła się z powrotem w stronę półki i obserwowała kasjerkę, zapamiętując jak najwięcej szczegółów, które jej zdaniem mogły okazać się istotne. Nie minęło kilka sekund, a usłyszała płacz dziewczynki. Rzuciła jej zaniepokojone spojrzenie.
-Ktoś oderwał prezent.-Mała wskazała na puste miejsce przeznaczone na dodatek.
Alice nie zbyt wiedziała co zrobić, przecież nie wyczaruje nowej gazetki, ani prezentu. Popatrzyła na Davida, chcąc poprosić go o jakieś wsparcie, ale gdy tylko to zrobiła, na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wyrwała mu z rąk magazyn i podała dziewczynce. Ta zobaczyła, że naszyjnik jest na swoim miejscu i uradowana przytuliła się do Alice, a następnie pomachała Davidowi. Ku zaskoczeniu dziewczyny, jego policzki były dziwnie zaczerwienione.
-Chodźmy już lepiej...-Mruknął, co tylko spowodowało, że Alice szerzej się uśmiechnęła.
Brunet żwawo ruszył przed siebie - Alice dogoniła go dopiero przy samochodzie, dziękując w myślach swojemu porannemu "widzimisię"; w szpilkach latanie za tym facetem na pewno byłoby trudniejsze.
-Nie pomyślałeś kiedyś, że można czasem na kogoś poczekać?-Spytała, po odpaleniu silnika.
-Gdybym na ciebie nie czekał, to do agencji wracałabyś na piechotę.-Rzucił, zapinając pas. Alice popatrzyła na niego spod przymrużonych powiek, po czym głośno się zaśmiała. David spojrzał na nią jak na wariatkę.
-Nie wydaje mi się.-Zaczęła, gdy udało jej się uspokoić.-Bo to ja miałam kluczyki!
Brunet też się uśmiechnął, uświadamiając sobie swoją gafę. Bystra dziewczyna, pomyślał spoglądając na nią. Po raz pierwszy dokładniej jej się przyglądnął.
Miała długie blond włosy - ni to proste, ni kręcone - z grzywką na ukos, którą spięła spinką za uchem. Niebieskie oczy były jego zdaniem odrobinę za wąskie, ale pasowały do wysokich kości policzkowych. Prosty nos i pełne usta zdecydowanie dodawały jej uroku... Nie wspominając o radosnym uśmiechu, który praktycznie cały czas gościł na jej twarzy. Dostrzegł dwa lekko krzywe zęby, może było ich więcej - nie nosiła aparatu. Zaczął się też zastanawiać ile Alice ma lat. Stawiałby na osiemnaście, ale styl ubierania wskazywał na to, że jest starsza... Niewiele, ale jednak - rok lub dwa.
-Co sądzisz o Sarah?-Zagadnął David, ponownie skupiając się na misji.
-Hmmm...-Alice przywołała w pamięci potrzebne jej obrazy.-Wykonuje swoją pracę szybko, ale dokładnie, a to świadczy o zaangażowaniu. Jest miła i pomocna, ale też łatwo się denerwuje...
-Podchodzisz do tego od złej strony.-Przerwał jej brunet.-Nie myśl o tym jak o jej charaktystyce. Zastanów się co może mieć wpływ na jej relacje z naszym klientem.Na przykład...-Przerwał na chwilę, by upewnić się, że Alice go słucha.-... nawiązuje kontakt wzrokowy, gdy informuje o należnej sumie pieniędzy; a to oznacza, że może kojarzyć Oscara, skoro ten często tam bywa. Na boku leżała jej torebka, a obok niej dwa romansidła, co oznacza, że najprawdopodobniej jest romantyczką... Nie wspominając o nawiązaniu do sztuki, o którym mówił nam Switch - Sarah pięknie rysuje. Jedynie jej ewentualny partner może okazać się przeszkodą.
-To na pewno.-Alice uśmiechnęła się na wspomnienie Ash i Brada. Zapewne jedyna sprawa agencji "Crystal", która została zaprzepaszczona i to przez jej wkład w związek tamtej dwójki.
***
Alice zaparkowała tuż przed wejściem do agencji. Wysiadła - o dziwo! - pierwsza. Kiedy David zatrzasnął za sobą drzwiczki, podszedł do niej i wyciągnął w jej stronę rękę. Alice popatrzyła na niego niepewna, co ma zrobić. Brunet dostrzegł jej zażenowanie.
-Kluczyki.-Wyjaśnił. W pierwszym odruchu dziewczyna popatrzyła na niego zaskoczona, ale po chwili zaczęła się śmiać. Podała mu kluczyki od auta, wściekle się rumieniąc. David pokręcił głową rozbawiony i wszedł do agencji. Tym razem jednak poczekał na dziewczynę, dżentelmeńsko przytrzymując przed nią drzwi.
-Switch wyszedł pół godziny temu, a Peter ma już wszystkie informacje.-Oznajmił Taylor, gdy tylko ujrzał szefa. Wskazał na podest, zasłonięty powieszoną na nowo zasłoną. Teatralnym gestem odsunął ją przed dziewczyną, a szybko zasłonił tuż przed nosem Davida.
Alice nie zwracała jednak uwagi na uszczypliwe komentarze Davida, które padały, gdy dostał się na podest. Usiadła koło Petera na dwuosobowej ławie i niemal oczarowana rozglądała się dookoła. Jedna jedyna lampa, dostarczała niewiele światła odciętemu od reszty agencji zakątkowi, tworząc niepowtarzalny urok. Dwie tablice zostały odstawione na bok, a zastąpiła je jedna większa, biała. Na przeciwko niej, na niewielkim stoliku, znajdował się rzutnik podłączony do laptopa, a po obu jego stronach dwie identyczne ławy bez oparcia.
Nagle za jej plecami pojawił się Taylor. Delikatnie poklepał ją po ramieniu i pokazał na sufit. Alice uniosła głowę i ujrzała zawieszone w powietrzu "planety". Nie była pewna na czym dokładnie wisiały - żyłce, nitce, czy drucie - ale efekt był niesamowity. Dziewczyna dostrzegła, że nie jest to odwzorowaniem Układu Słonecznego; planety były powieszone przypadkowo. Wszystkie oprócz jednej - Saturna z ogromnymi pierścieniami, wokół którego reszta ciał niebieskich zdawała się krążyć.
-To jego pomysł.-Oznajmił blondyn, wskazując głową na Davida, który majstrował coś przy kablach. Ściiszył przy tym głos, tak aby tamten ich nie usłyszał.
-To jest niesamowite.-Odparła Alice, także szeptem, z ociąganiem odwracając wzrok od tego cudu.
-Jest też specjalne oświetlenie, efekt jest wtedy tysiąc razy lepszy.-Dodał Taylor.-Ale to ci pokażę, jak sobie pójdzie.
-No dobra...-David wyprostował się i spojrzał na Petera. Ten wstał i podszedł do laptopa. Brunet usiadł na jego miejscu, krzyżując nogi w kostkach.-Teraz się skup, bo dwa razy tego nie puścimy.-Rzucił w stronę Alice.
***
Alice wyszła z agencji po kilku godzinach ciężkiej pracy nad sprawą Oscara i Sarah. Niejpierw oglądnęli długą i szczegółową prezentację o życiu uczuciowym dziewczyny, a następnie chłopaka. Zapisali wszelkie złe wspomnienia i sytuacje z nimi związane, których postarają się unikać... A potem ułożyli plan zeswatania ich. I plan awaryjny... i awaryjny plan planu awaryjnego.
Jednymi słowy Alice już dawno nie czuła tak wielkiego bólu głowy, spowodowanego natężonym myśleniem.
-Ciężki dzień?-Usłyszała głos za swoimi plecami. Odwróciła się i ujrzała stojącego koło wejścia do kawiarenki mężczyznę. W prawej dłoni trzymał ścierkę, a w drugiej telefon; Alice nie wiedziała, czy skończył, czy dopiero zamierzał przez niego rozmawiać. Jednak jedno było pewne - pracował w tej kawiarni, o czym świadczył przepasany w pasie fartuch z czerwonym napisem "Rubin".
-Nawet bardzo.-Odparła, zachowując jednak neutralny ton; w końcu nie znała tego faceta.
-David pewnie dał ci w kość, zawsze tak robił, robi i pewnie robić będzie.-Powiedział, zarzucając ścierkę na ramię.
-Znasz go?-Zapytała Alice.
-Tak, przyjaźniliśmy się, ale to stare dzieje.-W jego tonie dało się wyczuć gorycz, żal. Dziewczyna miała ogromną ochotę dowiedzieć się o co chodzi, ale uznała, że nie będzie wtrącać nosa w nie swoje sprawy.-Masz ochotę na kawę?-Zaproponował mężczyzna.
-Ogromną.-Alice z uśmiechem weszła do kawiarni. Było to niezwykle przyjemnie urządzone miejsce.
Podłoga wyłożona drewnianymi panelami, ściany w odcieniu beżowym, które rozjaśniały całość pomieszczenia i mnóstwo roślin, dzięki którym wszędzie wyczuć się dało zapach świeżości. Przy oszklonej ścianie stało pięć czteroosobowych stolików. Na przeciwko nich, w odległości, która dawała klientom pewność, że właściciel ich nie podsłuchuje, znajdował się barek. Nie na alkohole, ale oddzielający część dla klientów od "nibykuchni". Za barkiem znajdowały się bowiem blaty, kuchenka, lodówka i wszelki sprzęt kuchenny - dzięki temu klienci mogli zobaczyć jak przygotowywane są posiłki. Przy blacie barku, postawione zostały wysokie krzesła; na jednym z nich usiadła Alice, wieszając torebkę na prostokątnym oparciu.
-Mike.-Przedstawił się mężczyzna, stając po drugiej stronie blatu.
-Alice.-Dziewczyna podała mu rękę i uśmiechnęła się na widok pojedynczych ognistych pasemek w ciemnych włosach chłopaka.
-Jesteś wysoka.-Stwierdził nagle, jakby ta myśl nie dawała mu spokoju. Blondynka roześmiała się.
-Nie da się ukryć, ale z tego co zauważyłam, to mamy taki sam wzrost.-Odparła, przypominając sobie, że mogła mu spokojnie spojrzeć w oczy, gdy otwierał przed nią drzwi kawiarni.
-Fakt.-Mike także się uśmiechnął.-Na co masz ochotę?-Spytał.
-Zaskocz mnie.-Zaproponowała Alice. Do jej wad na pewno należało niezdecydowanie; godzinami mogła wymieniać jeden rodzaj kawy na drugi, bo nagle stwierdzała, że na ten ma większą ochotę.
Po kilku minutach Mike postawił przed nią filiżankę z napojem o przyjemnym, karmelowym zapachu. Unosząca się na nim śmietanka została ułożona w kształt serduszka.
-Na poprawę humoru.-Odparł, podnosząc swoją filiżankę jak do toastu.
~~~~~~~~~~
Na początek chciałam serdecznie podziękować za wszystkie komentarze. Cieszę się, że się wam podoba. Chciałabym też zaznaczyć, że Mike pojawi się na dłużej, ale nie zamierzam zrobić z tego typowego opowiadania o niezdecydowanej między dwoma chłopakami dziewczynie.
Następny rozdział pojawi się na początku następnego tygodnia.
No proszę, już nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńMuszę Ci powiedzeić, że kocham Davida. Po prostu go uwielbiam i już, a to, że jest taki arogancki wcale nie ujmuje mu uroku, mało tego ! lubię go za to jeszcze bardziej! A ten jego rumieniec był taki słodki ^^ aż siebie nie poznaję. Te ich dogryzania sobie strasznie mi się podobają, cóż moge dodać? I jeszcze są tacy zabawni :3 Będzie romansik?
Ach, rekonesans... Nie wiem czego innego się spodziewałam, ale myślałam że już zaczną "działać", tak czy tak, dobrze że się myliłam to by było już grubymi nićmi szyte.
Hihi, ona serio śpiewała? To się nazywa miec tupet! Szcerze powiem, że coraz bardziej lubię Alice.
Plan, plan awaryjny, plan awaryjny planu awaryjnego... Dlaczego nagle poczułam się taka niezorganizowana? ;D
Mike i to jego "byliśmy przyjaciółmmi, ale to juz przeszłość". Niby nie jest to coś super oryginalnego, ale trasznie mnie nurtuje. Wyjaśnisz to w następnym rozdziale? Prooooszę.
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!
Też lubię postać Davida. Niby ja ją stworzyłam, ale koleś i tak mnie na nowo zaskakuje. Co do organizacji - ze mną jest tak samo; nieład i improwizacja to dwie nieodłączne cechy w moim wykonaniu.
UsuńCo do Mike to w najbliższych rozdziałach wszystko się wyjaśni. Nie będzie to nie wiadomo jak oryginalne rozwiązanie, ale też nie tak banalne jak "ty mi ukradłeś kiedyś dziewczynę, już cię nie lubię"..
Co do romansiku... Hmmm, spokojnie. Znają się dopiero dwa dni. A do Davida nie pasuje takie nagłe zakochanie się.... sprawa się też trochę komplikuje, gdy na scenę wkroczy jeszcze jedna postać, ale nie chcę zdradzać zbyt wiele.
Serdecznie dziękuję za tak miły komenrarz :-)
Ciekawe czy będzie łączyło ich coś więcej :D podoba mi się rozdział tak samo jak wygląd bloga :) jedyną moją uwagą jest brak akapitów w tekście. Poza tym czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
http://always-be-where-you-are.blogspot.com/
Niestety coś psuje mi się blogger i zmniejszył mi długość akapitów, które są. Trzeba się jednak bliżej przyjrzeć :)
UsuńPostaram się coś z tym zrobić, ale nic nie obiecuję :)
Serdecznie dziękuję za komentarz,
SooMin
Hej ;P
OdpowiedzUsuńNa wstępie dziękuję za miły komentarz na moim blogu. Dodałam Cię do podstrony linki, oraz na prawej stronie bloga ,,czytam''. To tyle co do kwestii informacyjnej ;-))
Czas przyszedł, bym to ja przeczytała teraz Twoje dzieło. Tak więc...dzisiaj miałam czas, by to zrobić, i bardzo się ciesze ;-))
Czytając, z początku myślałam, że David chciał okraść sklep, a Alice miała mu pomóc. Cóż, myślałam, że coś tam się wydarzy, ale moment w którym pojawila się dziewczynka, był strasznie realistyczny, i też dobrze, że w Twoim opowiadaniu jest tyle życiowych sytuacji ;-))
Co prawda, zaczęłam czytac od najnowszego rozdzialu, by napisac jak najszybciej komentarz, i nie wiedziałam, czy Alice jest tą ze Zmierzchu, czy jakąś inną dziewczyną ;-)) David lubi dogryzać Alice, ale sądzę, że on musi chyba ją potajemnie kochać? Lubić bardziej? Nie wiem, ale cos na pewno jest, albo będzie na rzeczy. Podobał mi się rozdział, przeczytam poprzednie. Całe szczęście, że nie mam dużo do nadrobienia;))
Piszesz dość długie rozdziały, też bym takie chciała pisać, a zaledwie kończę na dwóch stronach wordu. Twój styl też jest ,,miły'' i ,,lekki'' w czytaniu. Co prawda, wiadome, że niektórzy piszą nudnie, ale nie Ty, i całe szczęście ;P
Pozdrawiam ;-*
kein-maske.blogspot.de
Starałam się, żeby było realistycznie, bo jestem strasznie prostolinijną osobą i nie lubię komplikować sobie życia wymyślając zbrodnie, z których moi bohaterowie mieliby duże problemy :D
UsuńCo do kradzieży... No to pewnie było spowodowane tym, że nie przeczytałaś poprzednich rozdziałów :) Wyobrażam sobie twoje domysły XD
Mam nadzieję, że pozostałe rozdziały także ci się spodobają.
Ja też dziękuję za miły komentarz,
SooMin
Lubię realistyczne życie w opowiadaniach ;-)
UsuńTak, moja niewiedza spowodowała, że różne myśli się nasuwały czytając ten rozdział. Miałam przeczytać poprzednie, ale nie zrobiłam tego jeszcze. Sądzę, że dziś zapoznam się z poprzednimi ;-)
PoZdRaWiAm ;-)
David wygląda mi na ciężki orzech do zgryzienia, ale Alice nie wygląda na taka co się podda
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWreszcie komentuję.
UsuńPowiem od razu, że nigdy za bardzo nie lubiłam czytać, oglądać romansów, a ostatnio jest to dla mnie bardzo trudne. To tak w woli wyjaśnienia czemu aż tyle musiałaś czekać.
Jednak podoba mi się pomysł na to opowiadanie, ponieważ ostatnio w blogosferze królują fantastyka, bądź fan fiction.Choć to dopiero trzeci rozdział, polubiłam Alice, dlatego, że swoim zachowaniem przypomina mi moją drogą Alicję.
Serdecznie dziękuję za komentarz :)
UsuńCieszę się, że przeczytałaś oraz, że ci się podoba.
Pozdrawiam,
SoiMin
Zapraszam do mnie na rozdział dziesiąty, będzie mi miło jeśli skomentujesz ;)
OdpowiedzUsuńhttp://commentarius-lily.blogspot.com/
Po tym jak zostawiłaś u mnie link, postanowiłam że zajrzę. Zwykle nie lubię czytać takich zwykłych opowiadań (w sensie bez fantastyki) ale twoje jest jak najbardziej na plus. Bardzo polubiłam główną bohaterkę oraz Taylora. David także zalicza się do tych lubianych.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny rozdział :)
Serdecznie dziękuję za komentarz, a kolejny rozdział już jest :-)
OdpowiedzUsuńNo, no :D Podobało mi się :D
OdpowiedzUsuńnapisalabym cos wiecej, ale jest srodek nocy, a klawiatura lika, wiec potem nadrobię :D