Hejka, przepraszam, że tak późno, ale totalnie nie miałam czasu na pisanie.
Chciałam też powiedzieć, że starałam się coś zrobić z tymi akapitami, ale nie przyniosły moje działania żadnych efektów. Będę próbować dalej, ale nic nie obiecuję. Nie wiem też, czy kolejny rozdział pojawi się przed świętami, ale życzenia na pewno.
ZACHĘCAM TEŻ DO BRANIA UDZIAŁU W ANKIECIE.
~~~~~~~~~~
Alice siedziała przy barze w kawiarni "Rubin", na tym samym miejscu co poprzedniego wieczora. Powoli sączyła sok z wysokiej szklanki, stukając paznokciami o szklaną powierzchnię blatu. Nudziło jej się, bo nie miała z kim pogadać - Mike ze względu na wielu klientów, nie mógł poświęcić jej tyle czasu co wcześniej.
Ale ucieszył się na jej widok, co nieźle pochlebiało Alice. Po tym jak David dał jej wolne na resztę dnia - dając jej jasno do zrozumienia, że chce zostać sam na sam z rudą - dziewczyna nie zastanawiając się ani chwili, przyjechała właśnie tutaj... I nie żałowała.
Zastanawiało ją tylko, kim owa ruda jest, choć to wydawało się wręcz oczywiste - byłą Davida - oraz co takiego stało się, że z takim wyrzutem na niego patrzyła. Niemal z rozczarowaniem.
- Coś cię gnębi. - Stwierdził Mike, nagle pojawiając się przed Alice. Oparł się o dzielący ich blat i bacznie zaczął się jej przyglądać. - Masz gorszy wyraz oczu niż wczoraj. I nie mów mi, że to przez zmęczenie, nie dam się nabrać.
- Widzisz... To ciężko wyjaśnić. Po prostu nad czymś się zastanawiam i w żaden sposób nie znajduję logicznej odpowiedzi. - Alice przechyliła lekko głowę, by podkreślić swoje podejście do tej sprawy.
- Mógłbym pomóc? - Zaproponował Mike.
- Jestem pewna, że byś mógł, ale nie wiem, czy byś chciał. - Odparła Alice, bawiąc się słomką. Spojrzała z ukosa na chłopaka, sprawdzając jego reakcję. Za dobry znak uznała wyraz zaintrygowania malujący się w jego oczach.
- Spróbujmy.
- Więc... - Blondynka wzięła głeboki wdech. - Chodzi o Davida. A dokładnie o jego relacje z jedną taką... Ruda, wysoka, zielonooka; może kojarzysz?
- Kate. To na pewno ona. - Ton jego głosu brzmiał ostro. Zaskakujący kontrast w porównaniu do wcześniejszego miłego i spokojnego. - Co z nią?
- W sumie nie wiem... - Alice pochyliła się w stronę Mike'a tak, jakby nie chciała by ktokolwiek ją usłyszał. - Była jego dziewczyną?
- Nie. Czemu pytasz? - Alice na tą odpwiedź opadła miękko na oparcie siedzenia. Poczuła coraz większe zaciekawienie rudowłosą i jej podejściem wobec Davida. Oraz Davida wobec rudej.
- Bo jestem ciekawa. Skoro to nie jego była, to kto?
- Przyjaciółka. Ona, David i jeszcze jeden chłopak byli kiedyś paczką znajomych. Wszędzie chodzili razem, wszystko razem robili... Ale pewnego dnia zdarzył się przykry w skutkach wypadek. Nigdy później nie widziałem, żeby Kate i David ze sobą rozmawiali...
- To byłeś ty? Tym trzecim z paczki? - Dopytywała się Alice.
- Nie, choć... - Mike przerwał, gdy do kawiarni weszli kolejny klienci. Kiwnął Alice głową i ruszył ich obsłużyć.
Alice uśmiechnęła się pod nosem, wyjęła z torebki drobne i zostawiła je koło kasy; Mike na pewno domyśli się, że to od niej. Ubrała wiszącą na oparciu krzesła kurtkę i wyszła z kawarni. Powoli ruszyła w stronę przystanku autobusowego, czerpiąc z przebywania na świeżym powietrzu jak najwięcej. Przechodząc obok agencji nie mogła się oprzeć i mimo że wszystkie światła były pogaszone, popchnęła drzwi. Ku jej rozczarowaniu, nie otworzyły się. Poszła więc dalej, zastanawiając się, czy Mike przypadkiem jej nie okłamał.
***
David i Peter jechali służbowym samochodem. Nie vanem - ten pojazd już dawno odstawili do garażu należącego do agencji - a drugim, osobowym Nissanem Micra. Oczywiście za kierownicą siedział Peter; David z powodu bliżej nieokreślonej zasady za kółkiem nie siadał.
Czarnooki, przyzwyczajony do małomówności Davida, pozwalał mu rozmyślać w całkowitej ciszy. Jemu samemu ona nie przeszkadzała, nie należał do osób rozmownych i towarzyskich. Wolał te chwile, gdy pędząc na swoim motorze, gwałtownie przyspieszał i gnał byle przed siebie. Jazda bez celu. Do nikąd można powiedzieć.
David z kolei nie lubił dzielić się swoimi myślami. Po co inni mają o nich wiedzieć? Gdyby miały one być ogólnodostępne, to Bóg inaczej by to ułożył... Dlatego brunet ograniczał swoje wypowiedzi do minimum, mimo że nie zawsze tak było. Miał dwadzieścia osiem lat, ale wszyscy mówili mu, że duchem już dawno przekroczył czterdziestkę. Nieraz śmiał się, przypominając sobie, jak zaledwie dziesięć lat temu było na odwrót - "zachowujesz się jak sześciolatek", mówili... Jednak tragedie zmieniają człowieka.
A ta konkretna powróciła do niego pełną parą, gdy w studiu Switcha natknął się na Kate Mished, dawną znajomą. Nie widział jej od lat, ale poznał ją od razu. Włosy miała ciemniejsze i o wiele krótsze, a cerę bladą, jakby dopiero wyszła z choroby, ale jedno pozostało niezmienne - szmaragdowe oczy, otoczine masą gęstych rzęs.
David wciąż nie mógł się nadziwić, jak fortunnie potoczyło się ich spotkanie. Brunet był pewny, że dziewczyna wciąż żywi do niego urazę, żal... Tymczasem to ona zaproponowała kawę. Dał wtedy Alice resztę dnia wolnego - co było dość głupim posunięciem; teraz sam musi wykonać jej zadanie - a potem poszedł z Kate do najbliższej kawiarni. Z przyjemnością stwierdził, że wszystko wyglądało jak za dawnych dobrych lat.
- Patrz, Alice na przystanku. - Powiedział Peter, włączając kierunkowskaz. Wjechał do zatoczki i krótko zatrąbił. Dziewczyna spojrzała w ich stronę, a gdy ich rozpoznała podeszła do samochodu. David nie zdążył zaprotestować, a potem nie pozostało mu już nic jak tylko uchylić okno i pozwolić czarnookiemu mówić.
- Wsiadasz? Jedziemy dokończyć dzisiejszy plan i... - Nawet nie dokończył, a Alice otworzyła tylne drzwi i wsiadła do środka. Odłożyła torebkę na bok i zapięła pas. David zamknął okno, ale nie był zachwycony.
- Wiesz, że masz wolne? - Spytał, jeszcze zanim Peter ponownie włączył się do ruchu.
- Już nie. - Odparła Alice. Po chwili się uśmiechnęła, sadowiąc się wygodniej na tyłach auta. - Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
- Czemu miałby chcieć się ciebie pozbyć? - Peter rzucił jej pytające spojrzenie, odwracając się na chwilę. Dziewczyna zastanawiała się co odpowiedzieć; możliwe, że Peter i Taylor wiedzieli o rudej więcej niż ona. Ale możliwe też było, że nie wiedzieli nic, a Alice nie chciała, by to od niej się dowiedzieli. Postanowiła użyć swojego niezawodnego sposobu.
- Żeby uniknąć przesłuchania. - Krótka, wymijająca odpowiedź, uśmiech i nagła zmiana tematu. - A gdzie Taylor?
Przez resztę drogi prowadzili rozmowę o wszystkim i o niczym. Peter i Alice, David bowiem tylko im się przysłuchiwał, kręcąc tylko co chwilę głową - tak bawił go sposób, w jaki dziewczyna opowiadała nie tak śmieszne anegdotki ze swojego życia. Szczególnie spodobało mu się, jak przedrzeźniała swojego ojca.
Gdy tylko Peter zaparkował, David odpiął pas i wysiadł z pojazdu. Nie musiał czekać na którekolwiek z nich - Alice i Peter dobrze czuli się w swoim towarzystwie, nie był im do szczęścia potrzebny. Za to Switch go potrzebował.
Rozejrzał się po sklepie i dostrzegł malarza, czekającego w umówionym miejscu. Kiwnął delikatnie głową, co było sygnałem dla niego, że ma się ruszyć. Switch podszedł do kasy i ustawił się w kolejce, a David w tym czasie przemieścił się do swojego punktu obserwacyjnego, starając się jednocześnie nie śmiać na wspomnienie dziewczynki od gazetki. Tym razem uważał na magazyn, który bierze.
Skupił się jednak na Sarah. Od jej reakcji wiele zależało. Powiedziałby nawet, że wszystko. Na razie szło jak po maśle, ale ostatnia misja dała mu do myślenia bardziej niż wszystkie inne razem - nie zawsze wszystko musi iść tak, jak on sobie tego zażyczy.
W końcu Switch doszedł do kasy. Na jego widok Sarah uśmiechnęła się szeroko - zdecydowanie dobry znak - a kasując wybrane przez malarza produkty, cały czas z nim rozmawiała. Kiedy Oscar wyszedł ze sklepu, a Sarah za nim popatrzyła, brunet uśmiechnął się. Fazę trzecią czas zacząć, pomyślał.
Szybko doszedł do Alice i Petera, którzy czekali przy samochodzie razem ze Switchem. Przygotował się do kolejnego starcia z dziewczyną, której na pewno nie spodoba się to, co powie...
- Mam nadzieję, że umiesz gotować. - Powiedział, spoglądając na Alice. Tak jak się tego spodziewał, dziewczyna nie była zachwycona. Zdziwiona, zirytowana i lekko zaciekawiona.
- Słucham? - Spytała i skrzyżowała ręcę.
- Pan Switch musi wracać do pracy. Peter musi dokończyć swoją część zadania. A skoro nie masz wolnego, to do czegoś możesz się przydać i ugotować kolację dla Oscara i Sarah. - Powiedział obojętnym tonem, wkładając ręce do kieszeni.
- Chyba oszalałeś. - Alice roześmiała się, ale po chwili już całkiem poważna popatrzyła na Switcha. Wskazała na niego palcem i z trudem wypowiedziała słowa, które zapewne usatysfakcjonują Davida.- A ja najwidoczniej bardziej... Ale oznajmiam wszem i wobec, że robię to tylko dla niego.
- Nikt nie pomyślał inaczej. - Oznajmił brunet. Przejął reklamówki z zakupami od malarza i zapakował je do bagażnika. Pożegnał się z Oscarem i Peterem, a potem wsiadł do samochodu. Oczywiście na miejscu pasażera.
Widział w lusterku, jak Switch idzie w kierunku swojej pracowni, a Alice z niedowierzaniem wpatruje się w czarnookiego. Coś do niego powiedziała, a ten niemal od razu jej odpowiedział. Dziewczyna zaczęła się śmiać, a David szczerze zażałował, że nie słyszy ich rozmowy. Szczególnie po tym, jak cichy zwykle Peter, także się roześmiał.
Prychnął zdenerwowany, pochylił się w bok i nacisnął klakson. Alice spojrzała w stronę samochodu, ale najwyraźniej postanowiła zignorować bruneta i dokończyć pogawędkę, bo odwróciła się tyłem do pojazdu. Tyłem do Davida. Na to chłopak jeszcze raz zatrąbił, tym razem bardziej natarczywie. I jeszcze raz, i jeszcze raz, aż w końcu drzwi od strony kierowcy się otworzyły. Wsiadła przez nie Alice. Mimo że się uśmiechała, David widział, że jest zirytowana - w końcu o to chyba chodziło.
- Zadowolony? - Spytała.
- Nawet bardzo. -Odparł, po czym mocniej chwycił torebkę, która zimpetem wylądowała na jego kolanach. Alice zapięła pas, po czym wyciągnęła rękę w jego stronę; podał jej kluczyk, który dziewczyna szybko przekręciła w stacyjce.
- Zapniesz łaskawie ten pas, żebym mogła ruszyć? - Ton blondynki był przesadnie słodki i spokojny. Dziewczyna na pewno się zdenerwowała, ale starała się tego po sobie nie pokazywać.
- Pomyślę. - Odpowiedział David, wpatrując się uparcie w coś za szybą. Wszystko, byle przedłużać tak długo, jak tylko się da.
***
David otworzył drzwi mieszkania Switcha. I adres, i klucze, dał Oscar Peterowi, a ten z kolei przekazał je brunetowi. David spojrzał na zegar, przechodząc przeepokojem do kuchni. Została godzina do końca zmiany Sarah. To oznacza, że niecałe dwie godziny to czas, w którym muszą się wyrobić.
David postawił zakupy na blacie i spojrzał na Alice, która szła za nim. Przekaz był jasny - weź się do roboty. Po dwudziestominutowej jeździe samochodem, złe emocje zdążyły opaść i blondynka ponownie powróciła do swojego niezwykle pozytywnego nastawienia. Od razu zaczęła przeszukiwać reklamówki i szafki w poszukiwaniu produktów do zrobienia kolacji. W miarę normalnej.
David wyszedł z kuchni i poszedł do jadalni, gdzie zaczął przygotowywać stół. Alice natomiast powoli zajęła się gotowaniem... A w sumie smażeniem. Krewetki z patelni w połączeniu ze specjalną sałatką, polaną sosem. Dziewczyna nie była wyjątkowo uzdolniona pod względem kulinarnym, ale to danie wychodziło jej znakomicie. Do tego przetestowała je na samej sobie setki razy - wiedziała, że jest smaczne i syte. Długo się je jednak przygotowywało, ale to było jego jedynym minusem.
***
Minęła godzina i Alice z ulgą stwierdziła, że musi już tylko posprzątać. Wyłożyła jedzenie do salaterki i polała je sosem. Postawiła salaterkę na stole, pomiędzy dwoma zestawami naczyń. Niechętnie stwierdziła, że David odwalił kawał dobrej roboty, ale nia miała czasu dłużej zachwycać się udekorowaniem stołu. Wróciła do kuchni i zaczęła zmywać naczynia. Kiedy skończyła, wzięła się za wycieranie blatów.
- Ładnie pachnie. - Stwierdził David, wchodząc do pomieszczenia. Oparł się o ścianę i patrzył na dziewczynę, wciąż zajętą sprzątaniem.
- Dzięki. - Odpowiedziała Alice, uśmiechając się; miło być docenionym. - Stół też niczego sobie. - Powiedziała i się roześmiała. Dziwnie to zabrzmiało.
- Dzięki. - Brunet zrobił krótką przerwę, po czym zaczął mówić. - O co chodziło ci dzisiaj w samochodzie, gdy Peter zapytał się, czemu miałbym cię unikać?
- Bo nie sądzę, żebyś chciał opowiedzieć mi o Kate.- Odpowiedziała Alice, zanim zdążyła ugryźć się w język. Kurde, już po niej.
- Skąd wiesz jak się nazywa? - David był zaskoczony. Nawet bardzo. Nie spodziewał się, że Alice może myśleć o Kate, a już tym bardziej wiedzieć jak ma ona na imię; nie da się ukryć, że zdenerwowało go to w równym stopniu, co zaintrygowało.
Alice jednak nie odpowiadała. Postanowiła spróbować go zignorować, może uda się zakończyć ten temat, bez zbędnych dyskusji. Ten jeden jedyny raz, nie miała ani zamiaru, ani ochoty ciągnąć tematu. David jednak się nie poddał. Podszedł do blondynki, złapał ją za łokieć i obrócił w swoją stronę. Spojrzał jej w oczy i jeszcze raz spokojnie zapytał.
- Skąd znasz jej imię?
Alice poczuła, że się rumieni. Nic nie mogła na to poradzić - oczy bruneta były zbyt... hipnotyzujące. A do tego wpatrywały się w jej, zdość nieukrywanym zainteresowaniem.
- Eee... Ten, no... - Zaczęła się jąkać, próbując jakoś wymigać się od odpowiedzi. Wiedziała jednak, że w zaistniałej sytuacji nie będzie to łatwe.
- Alice, skąd znasz jej imię? Pytam po raz ostatni. - Dziewczynie zdawało się, że brunet przysunął się jeszcze bliżej. A może dopiero zdała sobie sprawę z tego jak blisko niej się znajduje?
- Od Mike'a. - Powiedziała w końcu, choć nie ukrywała, że wolałaby dalej tematu nie ciągnąć.
Brunet ją puścił i oparł się o przeciwległy blat. Przeczesał dłonią włosy i obrzucił ją zadziwiająco złowrogim spojrzeniem. Alice nie wiedziała co powinna powiedzieć lub zrobić, by go uspokoić, więc spokojnie wróciła do wycierania blatów.
- Kto pozwolił ci z nim rozmawiać? - Odezwał się w końcu David, nie ruszając się z miejsca. Teraz to Alice się zdenerwowała.
- Nie potrzebuję twojej zgody do zawierania znajomości. - Mruknęła, ale po chwili stwierdziła, że nie będzie się wściekać; uśmiechnęła się. Odstawiła ściereczkę na miejsce i odwróciła się do bruneta. Czas rozładować trochę napięcie. - No chyba, że jesteś zazdrosny. Nie byłabym zdziwiona, w końcu jestem świetną osobą.
Po powiedzeniu tego, wyszła z kuchni i powoli zaczęła się ubierać. Założyła buty, a gdy się odwróciła, zobaczyła bruneta wpatrującego się w nią z ironicznym uśmiechem, jednocześnie zakładającego płaszcz. Nie skomentował jej wypowiedzi, ale gdzieś w domyśle wisiała odpowiedź - na pewno nie.
Kiedy byli już gotowi do wyjścia, David pogasił wszystkie światła, a Alice czekała na niego przy drzwiach. Kiedy tylko pokazał się w przedpokoju, dziewczyna odwróciła się i wyciągnęła rękę z kluczami w stronę zamka. Nie zdążyła ich jednak do niego włożyć, gdy dało się słyszeć, że ktoś otwiera je z drugiej strony. Przekleństwo zamarło jej na ustach.