niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 6.


Nie było czasu na oryginalne kryjówki. Brakło go nawet na nieoryginalne kryjówki. David zrobił pierwszą rzecz, która wpadła mu do głowy - złapał Alice za rękę i przyciągnął ją do siebie, jednocześnie wyrywając jej klucze. Schował je do kieszeni akurat, gdy Switch otworzył drzwi.
- Niespodzianka! - Krzyknął, a potem udał pełne zdziwienie, gdy za malarzem do pomieszczenia weszła Sarah. Zabrał rękę, którą obejmował Alice i wyciągnął ją w stronę Oscara. - Jak się masz, bracie? Może przedstawisz nam znajomą?
- David, nie powinieneś być w Nowym Jorku? - Switch podjął grę, na szczęście szybko orientując się w sytuacji. - Nie spodziewałem się was.
- Mówiłam ci, żeby do niego najpierw zadzwonić... - Alice rzuciła w stronę bruneta porozumiewawcze spojrzenie, jednocześnie ciesząc się z okazji (nawet tej wyimaginowanej) do przekazania Davidowi "miałam rację, a ty nie". - Ale w tej rodzinie wszyscy faceci są tacy uparci, więc uważaj. - Mrugnęła w stronę zarumienionej Sarah, która wciąż stała koło drzwi.
- Sarah, to mój brat David i Alice... - Zaczął Oscar, ale Alice szybko się wtrąciła.
- Ich kochana kuzyneczka. - Powiedziała, wiedząc, że ostatnie czego potrzebuje dzisiejszego dnia, to wieczór udawania dziewczyny bruneta. Uśmiechnęła się do Sarah. - Chciałam zorganizować rodzinny wieczorek, dawno się z Davidem nie widzieliśmy, taki z niego pracoholik.
- Ale nie będziemy przeszkadzać. Najwyżej spotkamy się jutro. - David popchnął Alice w stronę drzwi, ale Sarah zastąpiła im drogę.
- Zostańcie, będzie miło. A poza tym szkoda, żebyście z mojego powodu przyjeżdżali tu na marne.
- Już cię lubię. - Alice roześmiała się, kiwając potakująco głową. David spojrzał na nią jak na wariatkę, nie widząc w obecnej sytuacji powodu do śmiechu. Ta jednak się tym nie przejmowała; zabrała od dziewczyny kurtkę, która po chwili wylądowała na rękach Oscara, i pociągnęła Sarah do salonu.
  - Przepraszam, myślałem, że będziecie później. - Powiedział David, gdy był pewny, że dziewczyny ich nie usłyszą.
- Nie było korków. - Odpowiedział Oscar, przeczesując dłonią włosy. - Tak jest nawet lepiej. Sam na sam, po jednym dniu znajomości, to mogłoby być dla niej za dużo. Dziwię się, że w ogóle się zgodziła.
- To był taki test. Zgodziła się, czyli pana lubi. - Odpowiedział David. - Panie Switch, niech pan do nich idzie, a ja dołożę jeszcze talerzy na stół... Przecież musi być wiarygodnie.
Oscar pokiwał głową, po czym szybko poszedł do salonu. Brunet westchnął głęboko, przeklinając ten cholerny dzień. Najpierw Kate, teraz to... Może być gorzej? Hmm, no tak, może. Trzy czwarte jego dopracowanego planu diabli wzięli. Sarah na pewno będzie ich po tym wieczorze kojarzyć, a to oznacza, że do prac w terenie pozostali tylko Peter i Taylor.
David dołożył dwa talerze i zestawy sztućców na stół, po czym dołączył do reszty. Cała trójka zawzięcie o czymś dyskutowała. Najbardziej zainteresowana tematem wydawała się Sarah, a najmniej Alice - co było dla Davida dużym zaskoczeniem. Nie skomentował tego jednak, a tylko chrząknął znacząco, zwracając uwagę pozostałych.
- Alice przygotowała jedzenie i chyba zaraz wystygnie. - Powiedział. Czym szybciej przejdą do konkretów, tym szybciej stąd wyjdą.
- To dobrze, umieram z głodu. - Sarah puściła oczko do Alice, po czym złapała za ręce i blondynkę, i Oscara. Przechodząc koło bruneta, Alice delikatnie wyrwała się z mocnego uścisku dłoni Sarah.
- Sama zabawiać towarzystwa nie będę. - Szepnęła do Davida. - Spotykasz się z rodziną po długiej nieobecności, więc się ciesz.
- Mając tak nieznośną kuzynkę cieszę się, gdy jestem zdala od domu. - Odparł. Nie dał jednak dziewczynie odpowiedzieć, bo popchnął ją w stronę kuchni, dając tym samym znak, że ma się zamknąć.

***

Alice i David wyszli z domu Switcha dopiero po dwudziestej. Bardzo fajnie się bawili, szczególnie Alice, dla której tego rodzaju wieczorki były wybawieniem od dni codziennych. David jak zwykle pruł na przód kilka kroków przed Alice, więc dotarł do samochodu jako pierwszy. Alice dopiero po chwili do niego doszła.
- To ja będę lecieć. - Powiedziała wskazując głową na przystanek autobusowy po drugiej stronie ulicy. Sięgnęła do torebki po kluczyki od auta i wyciągnęła je w stronę bruneta. Ten spojrzał na nią zdziwiony. Na to Alice szczerze się roześmiała. - Chyba nie sądziłeś, że będę ci robić za szofera po godzinach, nie?
Dziewczyna przestała się śmiać i spojrzała na poważniejszego niż zwykle Davida. W jednej chwili straciła dobry humor.
- Nie masz prawa jazdy? - Spytała. Musiała mieć zabójczą minę, bo David, mimo że się od tego powstrzymywał, uśmiechnął się radośnie.
- Co w tym dziwnego? Dużo osób nie umie prowadzić.
Alice miała ochotę odpowiedzieć coś o pójściu na piechotę do agencji, ale się powstrzymała. Była zmęczona - jedyne o czym marzyła to ciepła kąpiel i poduszka - nie miała ochoty na głupie sprzeczki. Szybko otworzyła samochód i do niego wsiadła. Odpaliła silnik i ruszyła, jeszcze zanim David zdążył zapiąć pasy; to już nie był jej problem.
Cała droga do agencji minęła im spokojnie w całkowitej ciszy. Tym razem nie ciążyła ona Alice - wręcz przeciwnie, była relaksująca. Dziewczyna zaparkowała na pierwszym wolnym miejscu, jakie udało jej się dojrzeć. Już chciała zgasić silnik i podać brunetowi kluczyki, gdy ten machnął dłonią w jej stronę.
- Jedź do domu. I postaraj się nie spóźnić, chłopakom jutro przyda się samochód. - Powiedział to i wysiadł, zatrzaskując za sobą drzwiczki. Alice uśmiechnęła się; czyli ten koleś ma serce.
- Dzięki. - Mruknęła sama do siebie, patrząc w lusterku na postać mężczyzny przechodzącego przez ulicę. Włączyła kierunkowskaz i zjechała z chodnika, odjeżdżając w stronę swojego mieszkania.

David kątem oka patrzył, jak samochód znika za zakrętem. Pożyczenie go, było jego sposobem na powiedzenie "dziękuję"... I po raz kolejny czyny okazały się prostrze niż słowa. Z tym, że od kiedy Alice wspomniała o Mike'u, David miał dziwne wrażenie, że czasem słowa też się przydają.
Wziął głęboki wdech i przeszedł obok wejścia do agencji. Popchnął kolejne za nimi drzwi, wchodząc do środka restauracji "Rubin". Mike właśnie czyścił blaty, odwrócony do niego tyłem. David podszedł do barku i usiadł na jednym z krzeseł.
- Co tu robisz? - Nagle po drugiej stronie znalazł się Mike. Odrzucił ścierkę na bok i oparł się na dłoniach o szafkę. Nie był zachwycony widokiem dawnego znajomego i nawet tego nie ukrywał.
- Wpadłem napić się kawy. To chyba kawiarnia, serwujesz tu takie napoje, nie?
- Kawiarnia ta otwarta jest od dwóch lat, a ciebie widzę tu po raz pierwszy. Może więc od razu powiesz mi po co przyszedłeś? Zaoszczędzimy sobie tylko czasu.
- Co masz do Alice? - David przeszedł do sedna sprawy. - Czemu rozmawialiście o Kate?
Mike zaśmiał się - cicho, krótko, z goryczą - obrzucając bruneta ironicznym spojrzeniem. Był zirytowany... A więc o to mu chodziło - Alice miała z nim dobre kontakty, mimo że brunet sobie tego nie życzył.
- Pozwól, że nie odpowiem na pierwsze pytanie, to raczej nie twoja sprawa. - Powiedział to tonem, który jednymi słowy, nie znosił sprzeciwu. - Rozmawialiśmy o Kate, bo Alice o nią spytała.
David pokiwał głową. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale się powstrzymał - rozmowa z tym facetem nie miała najmniejszego sensu. Brunet był zły, że tu przyszedł; nie tyle na Mike'a, co na siebie. Wstał i zapiął płaszcz.
- Trzymaj się od niej z daleka... - Powiedział, kiedy wychodził. Wystarczy, że z jego powodu ucierpiała Kate. Alice w nawet najmniejszym stopniu nie zasługiwała na taki sam ból. - ... draniu.

***

Alice stanęła przy drzwiach od mieszkania i z niepokojem spojrzała na wydobywające się przez szparę w drzwiach światło. Nie mogła sobie przypomnieć, czy ona go nie zgasiła, czy to ktoś inny zapalił je podczas jej nieobecności.
Zaryzykowała i nacisnęła klamkę. Otworzyła drzwi tak cicho jak się dało. Jeszcze ciszej je za sobą zamknęła. Teraz wyraźnie słyszała, że ktoś jest w kuchni. Chwyciła wazon i spokojnie, delikatnie stąpając po panelach, doszła do jej progu. Wychyliła się, by ocenić sytuację i niemal zamarła ze zdziwienia.
- Tato, co ty tu robisz? - Spytała, odstawiając na blat jej prowizoryczną broń do samoobrony.
- Alc, ciebie też miło widzieć. - Ojciec podszedł co córki i mocno ją przytulił. Alice zbyt zdziwiona, nie odwzajemniła "przytulaska". Widziała tatka po faz pierwszy od dwóch lat; nie miała pojęcia co ma robić. Ani co on tu robi.
Pan Rose odsunął córkę na długość ramienia i ze szczerą troską się jej przyglądnął. Alice poczuła się tak, jak przez wszystkie pozostałe lata swojego życia - niewiele warta.
- Wyglądasz strasznie. Masz ogromne worki pod oczami... I jesteś strasznie blada. Nie wspomin...
- Tato, chcesz coś do picia? Kawę, herbatę? - Przerwała mu Alice, nie mając ochoty dłużej tego słuchać. Wystarczy, że sama o tym wiedziała; nie musiał jej o tym mówić, jeszcze bardziej psując jej humor.
- Kochanie, jestem dojrzałym facetem po czterdziestce. Napijemy się wina. - Powiedział sięgając do postawionej pod szafkami torby podróżnej. Wyjął z niej pudełko średniej wielkości, opakowane w ozdobny papier. Wsadził jej je do rąk i wyszedł z kuchni. Alice usłyszała jak po chwili pod ciężarem jego ciała skrzypi kanapa, a telewizor włącza się z typowym dla siebie piskiem.
Sięgnęła do szafki po dwa kieliszki, rozpakowała butelkę drogiego wina i poszła za ojcem do salonu. Siedział na jej wiekowej kanapie, rozwalony na dwie trzecie miejsca, i oglądał jakieś wydarzenie sportowe. Alice miała okropne uczucie dèja vu - tak przecież było zawsze, gdy mieszkali jeszcze z mamą dziewczyny.
Alice podała ojcu kieliszek, ten jednak go nie przyjął. Wziął zamiast tego butelkę i ją rozkorkował. Dziewczyna ledwie uchyliła się przed potężnym uderzeniem korka, lecącego prosto na nią. Tyle na temat dojrzałego mężczyzny. Pan Rose jednak wcale się niczym nie przejmował - co więcej, nie był nawet świadom, że mógł zrobić córce krzywdę - zbyt zajęty był rozlewaniem trunku do kieliszków.
- To co, Alc? Za nasze zdrowie. - Powiedział i kilkoma łykami opróżnił połowę szkła. Nie marnował nawet czasu na porządne stuknięcie się kieliszkami. Alice zaczerpnęła ledwie łyka, po czym odstawiła na ławę szkło.
- To jak tam tato, co cię tu sprowadza? Nie żebym się nie cieszyła, w końcu dość długo się nie odzywałeś i...
- Żenię się. - Przerwał jej ojciec i spojrzał na nią wyczekująco.
Alice była bardzo zaskoczona - nie żeby było to coś niewiadomo jak niezwykłego, w końcu mimo swojej czterdziestki siódemki na karku, ojciec był przystojnym mężczyzną. Starzał się dumnie; siwe kosmyki były ledwie widoczne na tle złotych włosów, skóra twarzy pomarszczona była tylko w kącikach oczu i ust, a postura nie pozostawiała wielu zarzutów - mięśnie, które ojciec wyrabiał przez lata, teraz dodawały mu swojego rodzaju uroku. Nie wspominając już o błękitnych oczach - niemal takich samych jak jej - które miały wręcz hipnotyzujący wygląd.
Pogratulowała ojcu, ale sama nie wiedziała, czy robi to szczerze, czy dlatego, że tak wypada. Przez chwilę siedzieli w ciszy; ojciec nie raczył nawet podziękować. Nie żeby wyjątkowo zasmuciło to Alice, ale coraz częściej, w takich momentach, chciało jej się płakać. Z żalu, z ogarniającego ją uczucia niesprawiedliwości i odrzucenia.
- Kupiliśmy tutaj mieszkanie. Mnie i Ollie byłoby miło, gdybyś przyszła na nasze przyjęcie zaręczynowe. - Podjął ojciec. - Możesz przyjść też z osobą towarzyszącą.
- Nie mam nikogo, przyjdę sama. - Odparła Alice z przerażeniem stwierdzając, że przez chwilę w myślach zaświtało jej imię bruneta. Roześmiała się, wyobrażając sobie Davida na takim przyjęciu, nie wspominając już o tym, że miałby się na nim pojawić jako osoba jej towarzysząca... Tak, to zdecydowanie poprawia humor.
- Ale wciąż nie rozumiem co robisz tutaj. U mnie. W moim mieszkaniu. Nie wspominając już o tym, że się włamałeś i...
- Nie włamałem się, pożyczyłem klucze od tej miłej sraruszki spod dziewiątki... A co do... Widzisz, Alc, chwilowo jesteśmy z Ollie w trakcie przeprowadzki, a już sprzedałem swoje mieszkanie. To tylko na kilka nocy. - No tak, to wiele wyjaśnia, inaczej nawet nie postawiłby nogi w jej "nędznhm" domu.
- A czemu ta cała Ollie nie przyjmie cię u siebie? - Dopytywała Alice. Była to słaba, ale jedyna deska ratunku.
- Ustaliliśmy, że nie będziemy wkraczać na stałe na wzajemne terytoria. Stworzymy nasze własne, wspólne. W ten sposób nie będzie żadnego wywyższania się. - Ojciec powiedział to, a Alice zaczęła się zastanawiać, jak długo uda mu się żyć z zasadą "bez wywyższania się"... Więcej niż miesiąc czasu mu nie dawała.
- A kiedy planujecie zrobić to przyjęcie?
- Nie wiem jeszcze. - Tatko był wyraźnie zadowolony. Dopił wino do końca i nalał sobie kolejny kieliszek; Alice już było go szkoda, kac go wymęczy. Pan Rose upił kilka łyków i spojrzał na córkę. - Najpierw muszę się oświadczyć.

~~~~~~~~~~
Udało mi się napisać jeszcze przed świętami.
Co do ojca Alice, to nie jest on szczytem oryginalności. W tym rozdziale chciałam przedstawić kontakty Alice ze swoim rodzicem i pokazać, że jej wyprowadzka nie była wynikiem czystego, nastoletniego buntu, a chęci życia inaczej.
Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze, obserwatorów i głosy w ankiecie.
SooMin

10 komentarzy:

  1. Akcja z samochodem była świetna. To argument działający na facetów i sprawiający, że zaczynają się normalnie zachowywać. David mam wrażenie zaczyna lubić i cenić Alice, ale pokazuje to jak umie. Czekam by poznać dziewczynę ojca Alice

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosz... Uwielbiam te dwie postacie - David i Alice :3.
    Czekam na nastepnego posta.

    eyes-looking-at-the-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Alice i David do siebie pasują :3 idealnie!
    Uwielbiam to opowiadanie XD Pisz dalej, świetna historia ;3
    Ugh, ciekawe jaka jest ta dziewczyna jej ojca... O,o
    Czekam niecierpliwie na dalsze części! *komentarz krótki, bo mnie ganiają z roboty do roboty. wrr nienawidzę świąt -.-"*
    Pozdrawiam ;3 ~ http://no-rules-in-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się sam pomysł na opowiadanie. Właściwie jeszcze nigdy nie spotkałam się z historią, której motywem przewodnim byłoby zawodowe swatanie innych. I chociaż, nawet jeśli dla mnie takie rzeczy są odrobinę dziwne (w znaczeniu, że osobiście raczej nie skorzystałabym z tego typu usług, bo po prostu wydaje mi się to odrobinę naciągane), to przecież takie rzeczy istnieją, mają się dobrze, a i firmy świadczące takie właśnie usługi, mnożą się w zatrważającym tempie. Poza tym to ogólnie świetny motyw dla opowiadań, zwłaszcza jeśli są obyczajówkami, tudzież romansami. Także naprawdę ogromny plus za umieszczenie głównego punktu i właściwie całej akcji wokół takiej rzeczy.
    Co do dwójki głównych bohaterów... Alice, jest taka pozytywna, przez co bardzo ją lubię. Dzielnie nie daje się stłamsić wszystkim wokoło i brnie przed siebie. Miła odmiana dla większości tych sentymentalnych i uwielbiających narzekać bohaterek sporej części opowiadań.
    Z kolei jeśli chodzi o Davida to już cała, długaśna historia. Może zacznę, więc od tego, że mam straszną słabość do tego imienia, więc, gdy tylko ono się tutaj pojawiło, stwierdziłam, że przeczytam wszystkie dotychczasowe notki i będę dalej zaglądać. I na dodatek jego charakter <3 Mieszanka tajemniczości, spokoju z odrobinką arogancji. Mam niesamowitą słabość do takich męskich postaci, więc w połączeniu z imieniem, David to dla mnie bohater wyśniony i niestety (przepraszam Alice) swoją osobą przyćmiewa wszystkich innych. I na dodatek to jego połączenie z gadatliwą, rozpromienioną Alice na zasadzie kontrastu sprawia, że czytając, cały czas się uśmiecham. Ach, i jest wysokim brunetem. To już kompletnie przesądza sprawę (i wiem na kogo zagłosować w ankiecie - Alice, nie zabijaj!).
    Odnośnie do całości. Historię czyta się naprawdę lekko i przyjemnie, a dla mnie właściwie to jest najważniejsze (nie cierpię męczyć się, połykając z dużym trudem kolejne rozdziały). Jedynie nadmienię, że odrobinę zdziwiło mnie to zwolnienie z pracy Alice. W znaczeniu, że jeśli naprawdę odnosiła sukcesy i jak sama przyznała była najlepsza, to dlaczego szefowa wyrzuciła ją ot tak... I nawet nie pozwoliła się wytłumaczyć... Nie, wróć, to sama Alice nie chciała (bo uznała, że nie da rady) się wytłumaczyć. Ale w sumie może szefowa jest jakaś niespełna rozumu? Albo przypomniała sobie o tym, że w powszechnym przekonaniu na świecie panuje kryzys i należałoby pozbyć się jednej pracownicy, a padło na A.? Och, w każdym razie nie powinnam żałować, bo przecież w innym wypadku nie byłoby tyle tajemniczego Davida (tak swoją drogą to marzę o tym, by dowiedzieć się o nim czegoś więcej, bo to, że czekam na ich pocałunek - w znaczeniu między A. i D., to oczywista oczywistość).
    Pozostaje mi więc naprawdę tylko czekać (jak ja tego nie lubię) xD
    Trzymaj się. Będę tutaj wpadać, więc przygotuj się na irytujące zachwyty nad Davidem.
    Pozdrawiam serdecznie! I Wesołych Świąt (bo tak chyba wyszło, że są już całkiem niedługo :P)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow!Świetny!
    Bardzo podoba mi się opowiadanie :D Genialne :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach ci ojcowie:) nie ma to jak pogarda, obojętność i bez troska z ust swojego rodzica XD
    Rozdział jak zwykle mnie zauroczył XD cudowny
    a ja coraz bardziej zaczynam lubić Davida
    Życzę ci wesołych świąt bo nie wiem czy będę miała jeszcze okazję zrobić to w tym roku XD
    i niezapomnianego szalonego sylwestra :P
    Pozdrawiam
    http://nienawisc-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwszych dwóch zdaniach się rozczarowałam. Miałam nadzieję, że schowają się pod łóżkiem, w szafie (lub jakiejś bardziej oryginalnej kryjówce) i coś się zacznie dziać, a tu trzeba jeszcze czekać. Ale spokojnie. Mam przeczucie, że Alice i David będą razem. Po prostu do siebie pasują. A jak jeszcze na myśl o osobie towarzyszącej, w myślach Alice pojawił się David, to już wiadomo, że coś się dzieje :P
    http://love-fun-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej ;-P
    Zstanawiam się gdzie mój komentarz. Wydawało mi się, że już czytałam ten rozdział. Kurdę, no! Czyżby mi blogspot tez gubił komrntarze?
    Szkoda...
    Ok, napiszę w skrócie komentarz, by nie było że zapomniałam ;-)
    Jestem pewna, ze tą parę (David i Alice) połączy miłość. Oni razem niemal wszędzie, jak to ladnie wygląda xD I ta akcja z kryjówką ;))
    Nie wiem, co mam napisac,a le wiem, że wczesniej napisałam chyba wiecej od siebie wkomentarzu. ale go nie ma. Cóz, mam nadzieję, że nie obrazisz się za tego suchego xDD pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział !
    Mam nadzieję, żę David i Alice będą razem ^^
    Nie ma to jak "kochani" ojcowie xd
    Ami ♥
    http://this-is-my-life-brooklyn.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam na nn z wielką nadzieją że będzie ten next :o
    Alice i David <3
    Zapraszam też do mnie http://widocznawcieniuu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń